To nie jest świat dla starych hipisów
Recenzja książki: Jáchym Topol, „Wrażliwy człowiek”
Topol po ośmiu latach (ostatni był „Warsztat diabła”) wraca z powieścią o współczesnym Dylu Sowizdrzale, który przemierza z rodziną Europę, przede wszystkim naszą, Środkowo-Wschodnią. Wędrowny aktor Buras z żoną i dwoma synami przemieszczają się po festiwalach teatralnych, dużo piją, tu coś zarobią, tu wystawią Szekspira, tam wyniosą coś ze sklepu. Ale okazuje się, że wszystko funkcjonuje dziś inaczej: granty, maile, to nie jest świat dla starych hipisów. Wędrują po złomowiskach, płyną rzekami, mieszkają w barakach, uciekają przed policją, w całej tej eskapadzie jest jeszcze niemowlak, niesiony przez tatę, i postać najbardziej frapująca – milczący brat, który nie wypowiedział nigdy ani jednego słowa. Ta opowieść łotrzykowska, pełna przygód, zmienia powoli tonację. Staje się coraz poważniejsza, wesołe przygody okazują się wstępem do rozmów o śmierci, Bogu, świecie jako siedlisku zła, w którym nikt nie ponosi kary za zadawane cierpienie. „Jesteśmy bogom, czym są muchy dzieciom, dla zabawy swej nas zabijają” – Buras przywołuje Szekspira. Wśród postaci, które odwiedzają w drodze do domu, jest i dawny nauczyciel Burasa, który rozlicza go z całego życia. Topol mówi to do Czechów, ale i do nas wszystkich: co zrobiliście przez te 30 lat? Łatwiej było w XX w. być wywrotowcem, naparzać się z milicją, niż żyć w normalności. Teraz bunt nie ma żadnej siły, a Rosja już czeka. Opowieść czeskiego autora jest gorzkim bilansem pokoleniowym. To też rozliczenie ze światem, starością i śmiercią. Co zostaje? Wziąć milczącego syna za rękę i ruszyć dalej w drogę.
Jáchym Topol, Wrażliwy człowiek, przeł. Dorota Dobrew, Czarne, Wołowiec 2019, s. 424