Nazwisko Ismaila Kadarego, najwybitniejszego żyjącego pisarza albańskiego, od wielu lat pojawia się na liście pewniaków do Nagrody Nobla. O tym, jak bardzo ta nagroda mu się należy, możemy przekonać się czytając „Pałac snów”, jedną z jego najważniejszych powieści.
Nieokreślony czas, osmańskie superpaństwo z sułtanem na czele. Mark-Alem, potomek starego, zasłużonego rodu Ciuprilich, dostaje pierwszą w życiu pracę. Za poetycką nazwą pałacu snów kryje się ponure gmaszysko policji państwowej: niekończący się labirynt korytarzy, biurokratyczna machina, kazamaty, ale przede wszystkim dziwaczny organ zajmujący się analizą i interpretacją snów mieszkańców imperium, zapisywanych i przesyłanych z najdalszych jego krańców, a potem skrupulatnie gromadzonych w teczkach.
Pałac jest przede wszystkim organem prewencji, współczesnym odpowiednikiem delfickiej wyroczni. Jego cel to nie tylko eliminacja podejrzanych, zagrażających państwu jednostek, ale przede wszystkim udzielanie sułtanowi wskazówek na przyszłość. W chwili, gdy nasz bohater trafia do pałacu, czasy są niespokojne: monolityczne imperium drży w posadach, tworzące je narody odzyskują świadomość własnej odrębności, między rozmaitymi klikami toczą się zakulisowe gry.
Współczesny kontekst nadał „Pałacowi” nowe, nieoczekiwane sensy, odzwierciedlające aktualne niepokoje i dziś jest to raczej powieść o alternatywnej historii Europy, której znaczna część znalazła się w ramach muzułmańskiego imperium. W książce Kadarego, której patronują na równi Kafka i Borges, najciekawszy jest jednak bohater. Mark-Alem stanowi – budzącą naszą sympatię! – karykaturę Józefa K. Zamiast prowadzić heroiczną walkę, przechodzi bez oporów i złudzeń kolejne szczeble kariery, aż po szczyty władzy.
W tym świecie mało komu przychodzi do głowy się buntować. Dlatego na gniew sułtana bardziej niż ludzie zasługują poezja i sny.
Ismail Kadare, Pałac snów, przeł. Dorota Horodyska, Kraków 2006, Znak, s. 194
Przeczytaj fragment książki