„Na marne” to opowieść o jedzeniu jako takim: przeterminowanym, pleśniejącym, wyrzucanym, a potem wyciąganym ze sklepowych i restauracyjnych kontenerów, skrupulatnie oglądanym i zjadanym. Ale przez pryzmat praktyk jedzeniowych Marta Sapała opowiada też historie ludzi: tych, którzy doświadczyli głodu wojennego, i tych w kryzysie bezdomności, grzebiących w śmietnikach z przekonania i z potrzeby, zbierających zapasy i wyrzucających na potęgę. Ci ostatni robią to często przez wyśrubowane terminy ważności albo pomyłkę. „Najlepiej spożyć przed” myli się z „należy spożyć do” – i tak dobre jedzenie idzie na zmarnowanie. Ale nie zawsze, bo czasem trafia do społecznych lodówek (to w Polsce), sklepów z przeterminowaną żywnością (to w Kopenhadze), Banku Chleba (to w BielskuBiałej). Sapała pisze też o polskim ustawodawstwie: zapobiegawczym i sprzyjającym marnowaniu żywności, ale też zmieniającym się na lepsze (jak w przypadku zniesienia obowiązku odprowadzania podatku VAT od żywnościowych darowizn). Ostatecznie reportaż Marty Sapały jest wezwaniem – jak chce jedna z bohaterek – do skrzętności i pomiarkowania. A w tym może pomóc skrzętnie czytane „Na marne”.
Marta Sapała, Na marne, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, s. 288