Książki

Niewinny morderca

Recenzja książki: Herman Melville, „Billy Budd. Opowieść wtajemniczonego”

PiW / materiały prasowe
Ostatni, tajemniczy utwór Hermana Melville’a ukazał się po polsku w latach 70., a teraz dostajemy nowe, poprawione wydanie z posłowiem Adama Lipszyca.

Tę książkę Melville napisał po 30 latach milczenia, kiedy odszedł na emeryturę z urzędu ceł, a jako pisarz był niemal zupełnie zapomniany. Żadna z jego książek nie wzbudziła aż tylu kontrowersji – czytano ją jako testament pisarza i jego pojednanie ze światem, porównywano Billy’ego do Mojżesza i Chrystusa, odnajdywano w niej również wątki homoerotyczne, a przede wszystkim polityczne.

Rzecz rozgrywa się na okręcie wojennym w 1797 r., już po wielkim buncie na statku „Nore”, który objęła gorączka rewolucyjna. Tutaj perspektywa buntu pojawia się w tle, ale Billy Budd nie jest rewolucjonistą. Jest pięknym marynarzem, jasną postacią i niewinnym mordercą. Dramat rozgrywa się między trzema postaciami – prawym kapitanem Vere’em, który zastępuje młodemu człowiekowi ojca, i podstępnym Claggartem. Billy musi zginąć oskarżony o zamordowanie Claggarta i spiskowanie. Skazuje go kapitan – ojciec. Sam Melville stracił dwóch dorosłych synów. Moralność? Sprawiedliwość? Wokół tych pojęć toczyły się spory. Ale ta opowieść czytana dziś przede wszystkim uderza ciemnym rozpoznaniem: jasny Billy musi zginąć, bo w naszym świecie triumfują ludzie pokroju Claggarta. Władza rękami prawych dokonuje unicestwienia „nieprawości”. Ale interpretacji tej noweli może być tyle, co czytelników, bo to zarazem opowieść o samej literaturze i o unikaniu oczywistych zakończeń.

Herman Melville, Billy Budd. Opowieść wtajemniczonego, przeł. Bronisław Zieliński, posłowie Adam Lipszyc, PIW, Warszawa 2019, s. 194

Polityka 29.2019 (3219) z dnia 16.07.2019; Afisz. Premiery; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Niewinny morderca"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną