Pod budynkiem sądu, do którego ma trafić oskarżony o zabójstwo nauczyciel, gromadzi się kipiący nienawiścią tłum. Mógłby pojawić się w finale klasycznej ekranizacji „Frankensteina”, lecz zamiast wideł i pochodni Stephen King daje demonstrantom czerwone czapeczki z napisem „Make America Great Again”. Bowiem „Outsider” to nie tylko trzymające w napięciu gatunkowe czytadło, lecz również wyrazista światopoglądowa deklaracja. Zaczyna się jak solidny, policyjno-sądowy thriller. Szanowany obywatel małego miasteczka zostaje aresztowany za brutalny gwałt i morderstwo popełnione na dziecku. Zeznania świadków, odciski palców, ślady DNA wskazują na winę oskarżonego. Tyle że ma on jednocześnie niepodważalne alibi. I gdy czytelnik szykuje się na sądową batalię w stylu Johna Grishama, King radykalnie zmienia tonację. Na scenę wprowadza Holly Gibney, drugoplanową bohaterkę jego trylogii o Panu Mercedesie, zaś kryminał konsekwentnie zastępuje opowieścią grozy. Może autor „Lśnienia” nie straszy tak jak kiedyś – to już zresztą rytualny powód do narzekań po premierze każdej jego książki – ale za to coraz bardziej krytycznie przygląda się współczesnej Ameryce: podzielonej, skłóconej, budzącej demony rasizmu. Nieobliczalna prezydentura Donalda Trumpa wyzwoliła w ludziach głęboko ukrytą niegodziwość. I to oni w prozie Kinga bywają bardziej przerażający od potworów.
Stephen King, Outsider, przeł. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 640