Lider i jego era
Recenzja książki: Magdalena Grzebałkowska, „Komeda. Osobiste życie jazzu”
Życie bohatera było krótkie, ale miejsc i kontaktów z ludźmi mnóstwo. Książek o wybitnym kompozytorze i pianiście też było niemało, ale z dominującym głosem żony Zofii Komedowej, która jego historię opowiadała ze swojej perspektywy. A tu trzeba pokazać, że nie była jedyną kobietą w jego życiu, że – co więcej – duża część środowiska jazzowego za tą jej perspektywą nie przepadała. Woleli Krzysia, „gdy był sam”, jak mówi Rosław Szaybo.
Grzebałkowska równoważy obraz, pokazując wyjazd Komedy do Ameryki jako – w pewnym stopniu – ucieczkę od żony. Spisuje inny scenariusz wydarzeń w Kalifornii, zakończonych tragicznym wypadkiem jazzmana, dorzuca mnóstwo szczegółów dotyczących lat młodzieńczych, cały czas świetnie opisując atmosferę czasów. Bo gdy kluczowym punktem odniesienia staje się kultura amerykańska, polskie władze próbują się od Zachodu izolować. To robi z jazzmanów buntowników, a z nieoczywistej, awangardowej muzyki czyni zjawisko społeczne. Mamy więc w książce dwa plany – gdy małomówny, delikatny, choć charyzmatyczny lider polskiego jazzu chowa się gdzieś we mgle niepamięci, Grzebałkowska przenosi się na szerszy plan. Dokumentuje historię eksplozji rodzimej sceny i rozwój karier innych muzyków. Komeda dalej w tym jest – choć już jako duch, sprawca, węzeł sieci towarzyskich połączeń. Nie da się bez niego opowiedzieć o dziejach tego środowiska, to wiemy od dawna. Można za to o nich opowiedzieć poprzez jego biografię, co autorka tej książki w sposób imponujący udowodniła, swoim researchem najpierw szeroko rozkopując, a na koniec zamykając temat.
Magdalena Grzebałkowska, Komeda. Osobiste życie jazzu, Znak, Kraków 2018, s. 512