Sprawą małego Szymona z Będzina polska opinia publiczna żyła – z przerwami – siedem lat. Ciało chłopca znaleziono w 2010 r. w cieszyńskim stawie, śledztwo w międzyczasie umorzono, kilka miesięcy temu rodzice dwulatka usłyszeli wyroki. W publikacjach prasowych poświęconych tej historii przeważał ton sensacji i tajemnicy. W reportażu Ewy Winnickiej jest już, na szczęście, tylko to drugie. Autorka przygląda się sprawie od chwili, gdy ciało w stawie jest brane za plamę, lalkę, dziwną porzuconą rzecz. Wyłowione z wody, okazuje się dzieckiem bez imienia, już jakiś czas nieżyjącym, nazywanym Jasiem (przez śledczych) i Aniołkiem (przez zaangażowanych Polaków). Winnicka odtwarza przebieg śledztwa bardzo dokładnie, nie feruje wyroków, trzyma się faktów. Ale uwzględnia też piętrzące się niewiadome, momenty zawahania i wiary w cud. Posuwania się naprzód i ciągłych powrotów do punktu wyjścia. „Dwulatek w Polsce nie jest bytem oczywistym” – pisze.
Ewa Winnicka, Był sobie chłopczyk, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 208