Z Witkowskim jak z pogodą – bywa w kratkę. Książki dobre przeplata słabszymi. Po słabej „Dziewczynie i zbrodniarzu” był udany „Fynf und cfancyś”, a potem napisał powieść „Fioletowe światło”, której wydawnictwo w ogóle nie chciało opublikować i która krążyła dystrybuowana przez autora. A teraz w „Wymazanym” wraca ze wszystkim co najlepsze: humorem podszytym smutkiem, groteską i obrazem Polski prowincjonalnej. Wymazane to miejscowość gdzieś pod Suwałkami. Jest tam dyskoteka w dawnej bibliotece, zakład pogrzebowy Śmiertex i solarium Kolczasta opuncja, a poza tym wygwizdów, bagna i Tesco. I w takim miejscu mieszka Damian, chłopak piękny „jak sam photoshop”, który lubi stare baby. Miał pomysł, żeby się stoczyć, ale na swojej drodze spotkał miejscową Alexis, wywodzącą się z bandyckiej warszawskiej Pragi kobietę, która trzymała cały miejscowy biznes w garści. Warstwa fabularna nie jest specjalnie rozbudowana, bo cała powieść składa się właściwie z dygresji – z opowieści babki Damiana, z historii Alexis. Ale opowiadaczem jest Witkowski świetnym. Właściwymi bohaterkami tej historii są stare baby, sól polskiej ziemi, one rządzą – Damian bywa tylko obiektem pożądania, który uruchamia opowieści. I dobry jest obraz prowincjonalnej Polski, niezmiennej od lat 90., ze swoimi pretensjami i tęsknotą za blichtrem. Miasteczko reklamuje się billboardami „Wymazane – miasto możliwości”, na których ktoś zaraz domalowuje stek wyzwisk. W dodatku ta polska mieszanka katolicyzmu, kapitalizmu i marzeń o lepszym świecie może – zgodnie z nazwą – zniknąć.
Michał Witkowski, Wymazane, Znak, Kraków 2017, s. 495