"Święto wniebowzięcia” Mariusza Cieślika (ur. 1971), warszawskiego prozaika, dziennikarza i scenarzysty, spodoba się czytelnikom takich książek jak „Nic” Dawida Bieńkowskiego czy „Ballada o dobrym dresiarzu” Marka Kochana. Znakiem szczególnym tej powieści jest bowiem chęć i umiejętność przedstawienia kawałka polskiej historii i czasów współczesnych. Wbrew tytułowi nie jest to opowieść o ucieczce od rzeczywistości, lecz o jej oswajaniu i odnalezieniu swojego miejsca w życiu przez trzech mężczyzn: chirurga Andrzeja Kordę, którego prześladuje sława lekarza ratującego rannych w Szczecinie w 1970 r.; jego przyjaciela, zapijaczonego inżyniera Jerzego Górskiego oraz syna tego ostatniego, Marka, zakochanego w córce Kordy, Ewie.
Kobiety w tej powieści głównie wyznają miłość mężczyznom i rodzą im dzieci – dawno nie czytałem książki samczej w sposób tak jawny jak w tym przypadku. Z pewnością powinna ona stać się przedmiotem ciekawej analizy krytycznej przeprowadzonej z pozycji feministycznych.
Mnie najbardziej spodobały się liczne reminiscencje peerelowskie z czasów, „kiedy już cały kraj ćwiczył kopnięcia, kupował nunczako i naklejki z Bruce’em Lee”, oraz z przełomu 1989 r., gdy powiał wiatr zmian, „jak śpiewała niemiecka grupa Scorpions, jeden z najbardziej wieśniackich zespołów w historii rocka”. Masa w tej książce takich smaczków, które doceni każdy rówieśnik autora.
Mariusz Cieślik, Święto wniebowzięcia, Świat Książki, Warszawa 2005, s. 213