Badanie pacjentek z zawiązanymi oczami, szycie na żywca przetok pochwy, wycinanie jajników brudnymi rękami, wkładanie do macic fiolek z radem to brzmi jak wyrafinowane tortury, ale takie były początki ginekologii. Dodatkowe wrażenie robi, że zabiegi te przeprowadzano stosunkowo niedawno i że wielu lekarzom nie tyle zależało na ulżeniu kobietom w cierpieniu, co na rozgłosie i pieniądzach. „Ginekolodzy” Jürgena Thorwalda (autora świetnego „Stulecia chirurgów”) są pasjonującą opowieścią obnażającą bezwzględność uprawiających kult macicy mężczyzn, w imię którego niejedna kobieta straciła życie. Z lektury wynika jednak, że choć zgłębianie tajemnic kobiecości nie zawsze wiązało się z uwolnieniem od zasad narzucanych przez różne religie, wielu z prekursorów ginekologii z prawdziwym poświęceniem walczyło o swoje pacjentki, wprowadzając – często na własną rękę i wbrew innym – metody ułatwiające poród, regulujące płodność czy ratujące kobietom życie.
„Ginekolodzy” to światowa premiera, bo w Niemczech wychodziły dotąd tylko poszczególne eseje, które Thorwald, aż do śmierci w 2006 r., poprawiał i nigdy w całości nie oddał ich do druku. Zapewne wiedział, że jego wizja historii ginekologii czy kwestii antykoncepcji i aborcji, stale zresztą wywołujących polityczno-etyczne dyskusje, nie wszystkim się spodoba. Być może niektórzy odbiorą opisy przyjmowanych po omacku porodów, wycinania bez znieczulenia gigantycznych cyst z jajników czy walki stali z promieniami rentgenowskimi w zmaganiach z rakiem macicy jako niepotrzebne epatowanie okrucieństwem, ale jedno jest pewne – czytające tę książkę kobiety odetchną z ulgą na myśl, że przyszło im żyć dziś, a nie sto lat wcześniej.
Jürgen Thorwald, Ginekolodzy, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 392