Wszystko musi być zapisane
Recenzja książki: Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł, „Krall”
„Krall” zapowiada się obiecująco. Wojciech Tochman wraz z bohaterką książki podróżuje samochodem po miejscach jej bliskich. Czytelnik ma przez chwilę poczucie, jakby sam znajdował się w samochodzie z reporterskim duetem. Atmosfera intymności pobudza oczekiwania, które nie zostają jednak zaspokojone.
Owszem, znajdziemy tu kilka świetnych anegdot, choćby te o Mironie Białoszewskim i „(nie)snaskach”, nauce pięciu błędów luksemburgizmu na studiach, pralce zdobytej dzięki „Pocztowi królów polskich” czy Zofii Chądzyńskiej odwiedzającej w Argentynie Witolda Gombrowicza. Ciekawe są również wspomnienia Hanny Krall dotyczące czasów wojny, szybko osiągniętej dorosłości, roli Juliana Stryjkowskiego w powstaniu „Zdążyć przed Panem Bogiem” oraz pracy w POLITYCE, o której w „Krall” sporo. Nie brakuje tu również refleksji na temat roli reportera, z główną myślą książki, że „wszystko musi zostać zapisane” na czele. Problem w tym, że frapujące wątki nie są tu kontynuowane, przez co można odnieść wrażenie, że dostaliśmy 80 stron rozmowy i niewiele ponadto. Część ułożona przez Mariusza Szczygła to już same skrawki, urywki, które zainteresują właściwie wyłącznie zagorzałych fanów gatunku i szperaczy, uwielbiających grzebać w szufladach pisarzy.
Za „Krall” niewątpliwie stoi bardzo dobry pomysł. Gdyby rozmowa Tochmana (albo – co byłoby jeszcze ciekawsze – Tochmana i Szczygła) z autorką „Białej Marii” została rozciągnięta, otrzymalibyśmy pozycję fantastyczną, tym bardziej że autorzy należą do nielicznych osób, które mogłyby wyciągnąć z Hanny Krall rzeczy, o których do tej pory nie mówiła, lub rozwinąć to, o czym ledwie wspominała.
Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł, Krall, Dowody na Istnienie, Warszawa 2015, s. 206