Rozmowę ze Stanisławem Likiernikiem powinni obowiązkowo przeczytać ci, którzy marketingowo wykorzystują legendę Powstania Warszawskiego: pomysłodawcy powstańczej mody, fryzur, gadżetów. I też wszyscy zachwyceni mitem powstańczego zrywu. Likiernik mówi z goryczą: „Nie jest dobre dla zdrowia zabijanie ludzi, gdy ma się dwadzieścia lat. Ale prawda jest również taka, że zabijanie jest niestety bardzo proste”. Sam Likiernik szczerze wątpił, że jego rozmówcy Michał Wójcik i Emil Marat potrafiliby sobie to wszystko wyobrazić. Nie żadne sceny z filmów, tylko ulicę z rozerwanymi ciałami, wokół których krążą jak widma pacjenci szpitala psychiatrycznego na Bonifraterskiej. „W powstaniu zginęła większość moich przyjaciół, po powstaniu mój świat się zawalił, moje miasto przestało istnieć. Nie rozumiem tego zachwytu nad powstaniem” – i to mówi jeden z Kolumbów, żołnierz Kedywu.
To właśnie on (oraz Krzysztof Sobieszczański) posłużył Romanowi Bratnemu do stworzenia postaci Kolumba Stanisława Skiernika. Obaj Kolumbowie wyjechali z Polski, Likiernik mieszka we Francji, a Sobieszczański zginął na morzu przy okazji jakiegoś szmuglu („Nie róbcie z Kolumbów gangsterów” – zastrzega Likiernik). Z Bratnym się przyjaźnił, ale „Kolumbów” nigdy uważnie nie przeczytał i zupełnie nie utożsamia się z bohaterem. Nie zauważył też, że postać Kolumba, tak samo jak on, oburzała się przeciwko przezwisku Machabeusz. To dlatego, że Likiernik nie czuł się Żydem i nie chciał, żeby go tak ktoś określał. Swoją historię opowiada ze swadą, dystansem i humorem – po otrzymaniu Orderu Virtuti Militari pożałował, że nie zobaczy własnego pogrzebu, tak zachęcająco go opisali w biuletynie kawalerów orderu. „Będziecie musieli mi opowiedzieć”.
Michał Wójcik i Emil Marat, Made in Poland. Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik, Wielka Litera, Warszawa 2014, s. 304
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.