Palestyńczyk Raja Shehadeh, pisarz, prawnik i obrońca praw człowieka, jest emocjonalny i pełen gniewu, jego wywód – całkowicie podporządkowany sytuacji politycznej regionu. „Dziennik czasu okupacji” to zapis codzienności w cieniu konfliktu Izraela i Palestyny. Podtekst pozostaje wyraźny nawet wtedy, gdy mowa o uprawie ogródka czy zachodach słońca nad Jerozolimą. Shehadeh twierdzi, że dziś na Bliski Wschód patrzy się w stereotypowy sposób. Sam też jednak daje upust emocjom, prezentuje wybitnie palestyński punkt widzenia. Izraelczycy – jego zdaniem – lubią nazywać swój kraj „willą w dżungli”, Palestyńczyków – zaborczymi dzikusami. To odwrócenie ról stawia okupanta w roli ofiary i uzasadnia jego działania. Palestyńczykom odbiera się zatem ziemię (bez uprzedzania i rekompensat), wymazuje z kalendarza ich święta. Żydowskie osiedla zaczynają osaczać, wszędzie słychać (tak nieznośny dla autora) hebrajski. I rzecz najbardziej symboliczna – mur, wijący się i jeszcze bardziej izolujący obie społeczności. System kontroli rozrósł się tutaj do absurdu. Słowem, środki bezpieczeństwa bez poczucia bezpieczeństwa. A winni – jak zawsze – znajdą się po obu stronach sporu (nie brak autokratów, skorumpowanych urzędników, wygodnych decydentów). Jest jeszcze strona trzecia: bierny Zachód, USA, powszechne niezrozumienie lub gorzej – obojętność. Shehadeh retorykę gniewu i frustracji równoważy wiarą w odrodzenie i humorem. Palestyńczycy się nie poddają – przekonuje – i walczą w tej „beznadziejnej sprawie”. A Shehadeh bez tego subiektywnego bagażu nie zostałby najpewniej tak wytrawnym pisarzem.
Raja Shehadeh, Dziennik czasu okupacji, tłum. Anna Sak, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2014, s. 256