Proste mechanizmy skomplikowanego szaleństwa
Recenzja książki: Vince Milano, Bruce Conner, "Front w Normandii"
Twarzy pana młodego nie widzimy. A panny młodej nie ma w ogóle. Jednak jest to ślub. Wojenny, więc miłość musi podporządkować się realiom. On w odprasowanym mundurze gdzieś na Wale Atlantyckim. Ona co najmniej tysiąc kilometrów dalej. Łączy ich miłość i urzędnik stanu cywilnego. A konkretnie dwóch, bo ślub odbywa się symultanicznie w dwóch różnych miejscach. Nie wiemy, jak nazywał się żołnierz ani kim była jego wybranka. Czy kiedykolwiek udało im się jeszcze spotkać? Raczej nie, bo jednostkę kilka tygodni później zdziesiątkowano. Zostało tylko zdjęcie. Jedno z wielu unikatowych, do których dotarli autorzy tej niezwykłej książki. Historia uczy, że przegrani nie mają głosu, a wygranych się nie ocenia. Ale w tym wypadku to potomkowie wygranych oddają hołd przegranym. Konkretnie żołnierzom 352 dywizji, która przez kilka tygodni zacięcie i bezcelowo broniła Normandii po największej operacji desantowej w historii.
Siłą tej książki jest to, że autorzy postarali się, żeby naprawdę pokazać wojnę z perspektywy zwykłego niemieckiego żołnierza. Jak żył, czym go karmiono, ile mógł napisać listów do domu. Dlaczego nie lubił jeździć na przepustki do Niemiec i co motywowało go do dalszej walki. Nawet wtedy, kiedy wiedział, że bez szans na wygraną. Pretekstem do wydania „Frontu w Normandii” była 69 rocznica lądowania na tamtejszych plażach. I właściwie do tego momentu książka jest najciekawsza. Później autorzy brną w opisy kolejnych potyczek, kontrataków i nawałnic ogniowych. Ale i tak warto ją przeczytać, żeby zobaczyć, jak proste mechanizmy rządziły tak skomplikowanym szaleństwem.
Vince Milano, Bruce Conner, Front w Normandii. Od dnia D do Saint-Lô – weterani frontu wschodniego w obronie Twierdzy Europy, przeł. Jan Szkudliński, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012, s. 452
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.