W „Ziarnie prawdy”, drugiej części cyklu z prokuratorem śledczym Teodorem Szackim, Miłoszewski rozwija klasyczny schemat stróża prawa po przejściach. Teodor, świeżo rozwiedziony, na własne życzenie przenosi się z Warszawy do Sandomierza, chcąc na nowo ułożyć sobie życie. Szybko zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd. Prowincjonalne, senne miasteczko, w którym nic się nie dzieje, coraz bardziej nudzi go i frustruje. Do czasu. Zostają zamordowani: miejscowa działaczka społeczna, jej mąż polityk oraz lokalny biznesmen o wyraźnie prawicowych poglądach. Modus operandi sprawcy wskazuje na mord rytualny, co w mieście, w którym relacje polsko-żydowskie były wyjątkowo bolesne i powikłane, jest kwestią wysoce drażliwą.
Autor „Uwikłania” potrafił wykreować ciekawą postać głównego bohatera i pewną ręką poprowadzić powikłaną, trzymającą do ostatniej strony w napięciu intrygę kryminalną. Do swoich powieści zawsze dodaje jeszcze coś, co sprawia, że są one czymś więcej niż zwykłymi kryminałami. Co to takiego? Refleksje nad problemami, z którymi zmaga się polskie społeczeństwo. W „Ziarnie prawdy” jest to kwestia antysemityzmu i wciąż niezamkniętych polsko-żydowskich rachunków. Rzecz ujmując krótko: Miłoszewski nie tylko dostarcza czytelnikowi lekturowej rozrywki, ale też zmusza go do namysłu. A to potrafią jedynie prawdziwi mistrzowie prozy gatunkowej.
Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy, POLITYKA Sp. z o.o. SKA i Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013, s. 400