Czekając na śmierć
Recenzja książki: Salman Rushdie, "Joseph Anton. Autobiografia"
Rushdie zawsze był apostołem racjonalizmu. Odziedziczył to po ojcu. Religię traktował jak najbardziej serio, ale jako przedmiot intelektualnej refleksji. Publicznie pojawił się znowu dopiero na koncercie U2 w 1993 r. Przez dziewięć lat klątwa obowiązywała, a Rushdie przedzierzgnął się w Josepha Antona. Teraz jego głowę wycenia się na 3,3 mln dol.
Pisarz opowiedział o sobie w trzeciej osobie, dzięki czemu pozbawił być może zajęcia przyszłych biografów. Choć głównym tematem jest wyrok Chomeiniego, to poznajemy też najważniejsze doświadczenia Rushdiego. Dowiadujemy się, jakie kochał książki, jak się wychowywał, jacy byli jego bliscy. Otrzymujemy cenne wskazówki dotyczące jego twórczości. Autor „Ziemi pod jej stopami” nie przemilczał niczego, choć może czasem zbyt wiele tu patosu, środowiskowych anegdot, a za mało dystansu do samego siebie (nie brak za to czarnego humoru). Jednak szczerość i bezkompromisowość – obok wspaniałej frazy, tutaj poskromionej – zawsze były tym, co wyróżniało jego powieści. Fabuły Rushdiego rozgrywają się w surrealnej rzeczywistości. Ten oksymoron odzwierciedla dobrze to, czym stało się życie pisarza po klątwie, ale – jak napisał – „snucie opowieści to prawo przysługujące z urodzenia i nikt nie może go odebrać”.
Salman Rushdie, Joseph Anton. Autobiografia, przeł. Jerzy Kozłowski, Rebis, Poznań 2012, s. 648