Na pozór nowa powieść Ingi Iwasiów jest antyutopią prezentującą ponurą wizję nieodległej przyszłości. Biurokracja szaleje, uniwersytety upadły, Unia Europejska właściwie też, edukacja została ograniczona do internetowych kursów, a kulturę wysoką zamknięto w muzeach dotowanych jedynie z łaski. To opowieść, która dzieje się wszędzie i nigdzie, może gdzieś w Europie, w niewymienionych z nazwy miastach i państwach. Bo przecież w zglobalizowanym świecie wszystko może się dziać wszędzie. Ale z drugiej strony, bohaterowie powieści są niezwykle przywiązani do miejsc, w których żyją. Zakotwicza ich tam chociażby pamięć, mimo że mają z nią – dosłownie i w przenośni – problemy (jak na przykład cierpiąca na postępującą amnezję Sylwia).
To historia głównie o kobietach, wprowadzająca w świat kobiecej wrażliwości i problemów – nie przez przypadek jednym z miejsc akcji jest salon fryzjerski należący do Ruty. Ale Iwasiów z równą wrażliwością i przenikliwością nakreśliła w „Na krótko” również postaci mężczyzn. Nowa książka szczecińskiej autorki jest opowieścią o klęsce, o kobietach po przejściach i mężczyznach z przeszłością, w której każdy z bohaterów w mniejszym lub większym stopniu jest pokiereszowany przez los, niespełniony, uwikłany w związki przynoszące więcej żalu niż spełnienia. Mimo wszystko jest jednak w nich siła trwania, która pozwala im pokonywać kolejne życiowe zakręty.
Iwasiów pisze tak jak obecnie mało kto: komplikując składnię, bawiąc się neologizmami, semantycznymi niuansami. Ale lektura „Na krótko” sprawia naprawdę wiele przyjemności.
Inga Iwasiów, Na krótko, Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2012, s. 367