Autorzy większości książek historycznych o stanie wojennym zwykle popadają w pułapkę, próbują rozstrzygnąć spór: czy było zagrożenie radziecką interwencją, czy nie było. Głównie więc zgłębiają radzieckie i polskie archiwa w poszukiwaniu jednoznacznej odpowiedzi.
Książka „Gaz na ulicach” Mirosława Lewandowskiego i Macieja Gawlikowskiego jest inna, bo autorzy uznali, że pamięć ludzka jest ważniejsza od pożółkłych papierów archiwalnych. Dzięki temu możemy poczuć emocje tamtych dni i zbliżyć się do tamtych wydarzeń czytając relacje pojedynczych osób. Autorzy nie poszli na łatwiznę. Choć przejrzeli setki tomów archiwów IPN, to raporty SB są dla nich tylko punktem wyjścia do opowiedzenia historii krakowskiego podziemia po 13 grudnia 1981 r.
Odpytali 70 bohaterów tamtych wydarzeń, odnaleźli niepublikowane pamiętniki, wspomnienia i listy, by przybliżyć atmosferę tamtych dni. Dzieki temu możemy poczuć strach, obawy i beznadzieję tamtych dni. Szczególnie ważne są świadectwa z tej drugiej strony - funkcjonariuszy SB i MO, którzy po latach zdecydowali się wyznać ze szczegółami, jak tłumili wolność. Po trzydziestu latach odważyli się też powiedzieć o swoim strachu, który towarzyszył im w działaniu.
Porucznik Aleksander Mleczko opowiedział, jak sam siebie przekonywał przed pacyfikacją zajezdni MPK, że nie może okazać strajkującym słabości. „Podchodzę do szlabanu. Przedstawiam się. Jakby piorun strzelił w pietruszkę. Wszyscy naraz zaczęli się przekrzykiwać, że strajk, że Ojczyzna, że oni do skutku, i tak dalej, i tak dalej. Jest dobrze, mówię do siebie, żaden mi nie przypierdolił.”
To też książka o bezradności i beznadziei ludzi, którzy podjęli wówczas walkę. Jeden z nich wspomina, że gdy rozpoczał się strajk w Łagiewnikach, chcieli przeciąć kable doprowadzające prąd do zajezdni, ale nie znaleźli nikogo, kto potrafiłbny to zrobić.