Nazwiska Kinga nie powinno się już kojarzyć tylko z horrorem. Jego poprzednia monumentalna powieść „Pod kopułą” była przede wszystkim obrazem amerykańskiej prowincji i portretem psychologicznym ludzi w sytuacji ekstremalnej, a najnowsza powieść „Dallas ’63” jest fantazją na temat ingerencji w historię. Bohater, nauczyciel Jake Epping, wraca do przeszłości, by zapobiec zamachowi na prezydenta Kennedy’ego – liczy, że w ten sposób zdoła też zapobiec wojnie w Wietnamie. Nie tylko to chce zmienić. Postanawia zapobiec kilku innym zbrodniom z przeszłości. Staje się kimś w rodzaju anioła stróża, który ratuje bezbronnych, tyle że skutki jego działań nie są takie, jak przewidywał. Najmniejsza zmiana w przeszłości działa jak „efekt motyla”, może spowodować katastrofę. Trudno nawet sobie wyobrazić następstwa ocalenia prezydenta.
Kingowska fantazja na temat wydarzeń w Dallas w 1963 r. nie jest thrillerem politycznym, ale przede wszystkim powieścią obyczajową o Ameryce przełomu lat 50. i 60. Pieczołowicie odtwarza codzienność, smaki (piwo korzenne smakuje o niebo lepiej niż w 2011 r.), zapachy, język i muzykę. Jednak nie jest to podróż sentymentalna, chociaż bohaterowi podoba się ten świat bez komputerów i bez konserwantów. Teksas jest siedliskiem nienawiści i ksenofobii, w innych stanach Żyd nie jest obywatelem pierwszej kategorii, pruderia obyczajowa powoduje, że plotka może zniszczyć dobre imię kobiety. Bohater w przeszłości musi ciągle wybierać między większym a mniejszym złem, między ratowaniem świata a wspieraniem bliskich, przede wszystkim swojej ukochanej. Świat przeszłości jest niesłychanie pociągający i dla bohatera, i dla czytelnika.
Stephen King, Dallas ’63, przeł. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 858