Oczywiście trzeba lubić orgazmiczno-mistyczny styl autorki, która wraca tu do swoich początków, czyli do Paryża, tarota i kabały wymieszanych z „katedrą orgazmu”. „W łóżku ornamenty naszych pieszczot wznosiły się coraz wyżej przyporami rąk i nóg”.
Gretkowska opowiada w tej powieści o swojej relacji z Żuławskim, która zaowocowała filmem „Szamanka”. Owszem, dostaje się reżyserowi występującemu tu jako Laski. Nie oszczędza też innych panów, których personalia można rozszyfrować. Na pierwszym planie jest jednak postać Laskiego, którego bohaterka Marysia nazywa mistrzem i jest szczęśliwa, gdy może być jego podnóżkiem. Laski może ją wyrzucić z domu, a zaczadzona Marysia i tak przybiegnie do niego w podskokach. Zresztą akurat kochankiem jest Laski niezłym, chociaż lubi swoje kobiety poniżać. Marysi taka relacja sadomaso odpowiada, oczywiście do czasu. Według Gretkowskiej ta książka jest ostrzeżeniem przed uległością wobec takich typów.
Pełno w niej też analiz – mamy tu profil psychologiczny nie tylko potwora Laskiego (synka odrzuconego przez ojca), ale i samej bohaterki (szukającej w mężczyznach tatusia). Zresztą, i to jest słabość tej książki, narratorka nieustannie nas obdziela rozmaitymi mądrościami filozoficznymi, psychologicznymi albo ezoterycznymi. Bohaterka i Laski są w pewnym sensie podobni – oboje potrafią wznosić się na wyżyny kabotyństwa, kiedy mówią o sztuce, która jest „oddechem kłamstwa”. Najlepsze w tej książce są fragmenty humorystyczno-ironiczne: ząb, który wyskakuje Marysi przy pierwszym pocałunku z Laskim, klozet eksplodujący w czasie pierwszej nocy u mistrza. Mozolnie brnie się za to przez mądrości Marysi, a przecież to literatura erotyczna. Portrety psychologiczne, które stworzyła Gretkowska, są naprawdę trafne, ale wszystko zostaje wyłożone kawa na ławę. Nie ma nic więcej do dodania, zamykamy książkę i więcej o niej nie pomyślimy. (A autora „Nocnika” chyba nie szkoda).
Manuela Gretkowska, Trans, Świat Książki, Warszawa 2011, s. 286