Przeklęty Arystoteles
Recenzja książki: Luuc Kooijmans, "Niebezpieczna wiedza"
Kiedy Rembrandt malował „Lekcję anatomii doktora Tulpa”, przyrodoznawstwo powoli wychodziło z mroków średniowiecza. Młodzi naukowcy próbowali zastąpić dominujący paradygmat arystotelesowski badaniem empirycznym. Książka holenderskiego historyka Luuca Kooijmansa „Niebezpieczna wiedza. Wizje i lęki w czasach Jana Swammerdama” opowiada o narodzinach medycyny, anatomii i współczesnej nauki. Kooijmans w powieściowej – choć opartej na dokumentach epoki – narracji z pasją opisuje losy wielkich umysłów, które musiały zmierzyć się nie tylko z niepodważalnymi naukami Arystotelesa i Galena, ale także przeciwstawić się teoriom metafizycznym Kartezjusza i Spinozy, a przede wszystkim wciąż królującej wówczas teologii.
Arystoteles, jak dowodzi znakomita książka Richarda Holmesa „Wiek cudów. Jak odkrywano piękno i grozę nauki”, był przekleństwem naukowców jeszcze u progu XIX w. Angielski badacz romantyzmu opisuje „drugą rewolucję naukową” w Wielkiej Brytanii, dzięki której zajaśniały gwiazdy odkrywcy uranu Williama Herschela, chemika Humphry’ego Davy’ego czy podróżnika Mungo Parka. Holmes stawia przy tym intrygującą tezę, że współczesna nauka, kultywująca geniusz i „moment Eureka”, ma rodowód romantyczny. W „Wieku cudów” pełno anegdot, literackich nawiązań, które składają się na obraz epoki godzącej – wbrew stereotypom – naukę z literaturą. Nieprzypadkowo Davy, który m.in. wyodrębnił sód i potas, był autorem poematów i przyjaźnił się przez długi czas z wybitnym angielskim romantykiem S.T. Coleridge’em. Z kolei Herschel, bez którego odkryć trudno wyobrazić sobie Einsteina i Hubble’a, zaczynał jako muzyk. Warto sięgnąć po obie pozycje, żeby przekonać się, jak niezapomnianą przygodą może być nauka, szczególnie w czasach sterylnych laboratoriów.
Richard Holmes, Wiek cudów, przeł. Ewa Morycińska-Dzius, Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 656
Luuc Kooijmans, Niebezpieczna wiedza, przeł. Robert Pucek, Aletheia, Warszawa 2010, s. 452