Poważny ironista
W powieści „Black Bazar” Alaina Mabanckou znajdziemy to, co znamy z jego poprzednich książek: dużo ciętego humoru, autoironii, słownych gier, cytatów z literatury i popkultury (pojawia się nawet polski hydraulik), wreszcie: galerię dziwnych postaci. Główny bohater, Zadkolog, znawca kobiecej „strony B”, przesiaduje w barze. Jest „sapeurem”, należy do SAPE – Stowarzyszenia Amantów, Pedantów i Elegantów. Może nie mieć na czynsz, ale zawsze świetnie wygląda, ubiera się tylko w garnitury szyte na miarę. Niestety, różnie bywa z kobietami. Ostatnia zostawiła go, zabierając ze sobą córkę. Pisanie i siedzenie w barze stają się dla Zadkologa autoterapią.
Mabanckou – jak zawsze – porywa dosadnym językiem prosto z paryskiej ulicy. Niewielu pisarzy ma taki słuch literacki. Tu poznajemy też jego inne oblicze: mężczyzny, który erotyzmem przykrywa czułość, człowieka zaangażowanego, który pod maską ironii przemyca bardzo poważne tematy. Pisarz bezlitośnie obnaża stereotypy, ośmiesza klisze – nie tylko w myśleniu Europejczyków, ale także w myśleniu Afrykańczyków. Ci pierwsi nie potrafią się pozbyć kolonialnej wyższości, drudzy zaś pielęgnują kompleksy związane z kolorem skóry i własną kulturą, żywiąc przy tym niechęć do Metysów, czarnych, białych albo członków innego plemienia. Wspólnie wikłają się w grę uprzedzeń i niepotrzebnych konfliktów. Mabanckou już dziś można nazwać gwiazdą literatury frankofońskiej. Choć „Black Bazar” nie jest jego najlepszą powieścią, wyrasta on na następcę Chinuy Achebego, najwybitniejszego XX-wiecznego pisarza Czarnego Lądu.
Krzysztof Cieślik