Umrzeć ze śmiechu
Recenzja książki: Eduardo Mendoza, "Brak wiadomości od Gurba"
No dobrze, chodzą na dwóch nogach (jedna musi mieć zawsze kontakt z ziemią), mierzą tyle samo, kiedy stoją i kiedy leżą (skandal!), ale dlaczego na dodatek muszą oddychać?! Co za żmudna robota – dziwi się kosmita, który w postaci czystej inteligencji przetrząsał kosmos, by ostatecznie wylądować na Ziemi z jakąś enigmatyczną misją. Jego nieudolne wcielenie jest pretekstem do dziesiątek prześmiesznych kiksów, komedii pomyłek i przemyśleń na temat ludzkiej natury, naszych przyzwyczajeń i wreszcie – społeczeństwa katalońskiego (akcja rozgrywa się w Katalonii).
„Brak wiadomości od Gurba” Eduardo Mendozy to operująca absurdem, groteską i purnonsensem cudowna powiastka w stylu Monty Pythona. Czytelnik musi się jej poddać i polec, zostanie postawiony pod ścianą (śmiechu). Żart stymuluje forma: dziennik pokładowy kosmity, dzięki któremu wiemy, że „08.01: przejechany przez Opla Corsę. 08.02: przejechany przez furgonetkę dostawczą. 08.03: przejechany przez taksówkę” – i tak dalej. Jest przenikliwym obserwatorem i już niebawem skwapliwie zapisuje: „Nie powinienem fruwać ani chodzić na głowie, jeśli nie chcę być wzięty za ekscentryka”. Kiedy chciał otworzyć konto, „żeby wzbudzić zaufanie”, przybrał wygląd Jego Świętobliwości Piusa XII, „świętej pamięci”.
W tej wczesnej powieści Mendoza pokazał niebywałą lekkość. Pomysłowy i błyskotliwy, na całego folguje wyobraźni i świetnie się bawi, co udziela się czytelnikowi, który nie uśmiecha się wcale pod wąsem, tylko kompulsywnie wybucha gromkim śmiechem. I, proszę mi wierzyć, trudno się opanować. A trzeba uważać, by nie wzięli nas za ekscentryka.
Eduardo Mendoza, Brak wiadomości od Gurba, przeł. Magdalena Tadel, Znak, Kraków 2010, s.