Recenzja gry: „Final Fantasy XV”
Czy warto wejść w ten świat? Jeśli tylko akceptujemy ów szczególny japoński styl, to warto się skusić.
Czy warto wejść w ten świat? Jeśli tylko akceptujemy ów szczególny japoński styl, to warto się skusić.
To chyba najkrótsza gra fabularna ostatnich lat. Pozostawia gigantyczny niedosyt.
Scenarzyści znów narzucają zawrotne tempo, nie zawracając sobie głowy ani stopniowaniem napięcia, ani rezygnacją z ostrych konturów na rzecz skali szarości.
Zbyt często trzeba brnąć przez nużące mielizny, gra notorycznie gubi tempo, w dodatku przedstawiona wizja dystopii jest uderzająco schematyczna i naiwna.
Satysfakcja dla pasjonatów.
Żyła złota, którą już od tylu lat eksploatuje studio Blizzard, wydaje się nie mieć końca.
Trzeba mieć tupet, by tak zachowawczo zaprojektowanej grze dać podtytuł „Rewolucja”.
Gra wygląda prześlicznie, Ratchet i Clank, ratując galaktykę, są nieodmiennie zabawni, miłośnicy serii dostaną, czego oczekiwali.
Cud zabawy klockami polegał od zawsze na tym, że stworzone z nich światy, choć umownej formy, ożywały w umyśle dziecka.
Satysfakcja z pokonania mieczem lub magią przeciwnika, który jeszcze kilkanaście śmierci temu zdawał się nieśmiertelnym bogiem, jest olbrzymia.
Gra od początku narzuca tempo krwawą rzeźnią.
W grze nie tylko oglądamy na ekranie przygody poszukiwacza skarbów Nathana Drake’a – my te przygody przeżywamy jako Drake, a opowieść nic na tym nie traci.
Manhattan w „The Division” robi wrażenie.
Powrót do zarzuconej przed laty koncepcji hybrydy kina i gier wideo.
Widoczne na każdym kroku cięcia budżetowe oraz techniczne niedoróbki entuzjazmu nie budzą.
Nie tyle straszy, co wciąga w wir szaleństwa, mrocznej fantasmagorii.
Wszystko kręciło się wokół Wiedźmina. Ale nie tylko. Co zatrzęsło polskim rynkiem gier w 2015 roku?
Kto ma apetyt wyłącznie na adrenalinową rywalizację z innymi graczami w sieci, najpewniej nie będzie rozczarowany.
Sukcesy Roberta Kubicy zapewne napędzą tej grze wielu amatorów dotąd niepróbujących swych sił w symulatorach wyścigów rajdowych.
Ta przygoda ma świetne tempo. Szkoda tylko, że scenariusz znów nie dorasta do rozgrywki.