Ostateczna odpowiedź na rozbrzmiewające od lat lamenty, że „dziś, mospanie, to już się takich gier RPG jak kiedyś nie robi”. „Takich jak kiedyś”, czyli takich jak „Baldur’s Gate” z potomstwem i kuzynostwem: rozbudowanych, wymagających, wciągających po uszy w Wielką Przygodę Decydującą o Losach Świata – pełnego złych magów, ożywionych szkieletów, orków oraz skrzyń z magicznymi mieczami i amuletami. No i jeszcze, mospanie, żeby było czuć, że to gra zrobiona z sercem, przez entuzjastów, a nie znużonych wyrobników batożonych przez ekonomów z Electronic Arts. „Divinity: Original Sin” to wymarzony powrót do pięknej tradycji złotej ery gier fabularnych. Zaczynamy jako para bohaterów – można sterować nimi w dwie osoby, w trybie kooperacji – werbujemy kolejnych śmiałków, kończymy, kładąc się spać o świcie.
Divinity: Original Sin, Larian Studios, CD Projekt, Windows