Janosik. Prawdziwa historia
Recenzja filmu: "Janosik. Prawdziwa historia", reż. Agnieszka Holland, Kasia Adamik
Bez mała sześć lat trwała realizacja epopei o żyjącym w XVIII w. legendarnym zbójniku z Karpat Juraju Janosiku. Pochłonęła 6 mln euro. W filmie widać rozmach. Pięknie fotografowane są Tatry. Pieczołowicie odtworzono stroje z epoki, starodawną broń, niemało czasu i miejsca zajmują opisy góralskich obrzędów, m.in. opłakiwania zmarłych, praktyk magicznych, a nawet obchodów pogańskiego święta Kupały, z pląsającymi dziewicami szukającymi mitycznego kwiatu paproci w noc świętojańską.
Elementy baśniowe (sny, wizje religijne, pojedynki) przeplatają się z rzetelnie udokumentowanymi faktami historycznymi, tworząc przedziwny amalgamat, z wyjątkiem pasyjnego finału, niepozwalającego jednak na emocjonalne utożsamienie z bohaterem. W „Janosiku. Prawdziwej historii” Agnieszki Holland i Kasi Adamik widać starania, aby mit przywrócić życiu wzorem, powiedzmy, „Zabójstwa Jesse’ego Jamesa” Andrew Dominika, gdzie również istotą sprawy było budowanie napięcia pomiędzy legendą (fałszywą) a rzeczywistością.Jeśli reżyserkom ten eksperyment nie za bardzo wychodzi, to chyba dlatego, że zamiast na poważnych dylematach moralnych skupiły się na tworzeniu wątpliwych paraleli pomiędzy hamletyzującą postawą młodego harnasia, co to nie chce łupić i zabijać, ale musi, a Chrystusem z ciupagą na ramieniu.
Co gorsza, autorki wpadły w pułapkę uatrakcyjniania na siłę prostej historii nie tylko cepeliowskimi obrazkami etnograficznymi, ale i rozlicznymi dygresjami erotyczno-knajpianymi, co, oględnie mówiąc, wygląda dość osobliwie jak na film przygodowy z dużymi ambicjami. Václav Jiráček w roli romantycznego Janosika nie ma niestety charyzmy Brada Pitta. Jego rozterki, wbrew intencjom Holland i Adamik, to dziecinada. Szkoda straconej szansy.