Do kin domowych trafia właśnie „Wielka cisza”, jeden z najlepszych dokumentów ostatnich lat. Jego wyjątkowość polega na tym, że po raz pierwszy udało się filmowcom dotrzeć do zakonu kartuzów z klasztoru Grande Chartreuse koło Grenoble. Reżyser Philips Groning czekał na pozwolenie aż 19 lat! W zakonie obowiązuje nakaz milczenia, zakonnicy niemal nie kontaktują się ze światem zewnętrznym, wypełniając czas modlitwą i pracą.
W filmie Groninga nie ma muzyki, są tylko naturalne dźwięki: dzwony wzywające na modlitwę, śpiewy, odgłosy kroków mnichów przemierzających długie korytarze. Czasem kamera podpatruje z oddali modlących się zakonników, kiedy indziej jednak nie ukrywa swej obecności, kiedy filmowani spoglądają długo w obiektyw, tak jakby patrzyli w oczy również nam widzom. Dookoła surowy górski krajobraz, nad nimi niebo, na którym czasem pokazuje się samolot, znak z zupełnie innej rzeczywistości. Ale milczący braciszkowie miewają też czasami zwyczajne ludzkie odruchy; w jednej z ostatnich scen filmu podpatrujemy ich zabawy na śniegu. Film trwa aż 169 minut, nie radziłbym jednak używać przycisku pilota przyśpieszającego akcję.
To dokument, który trzeba oglądać w ciszy i skupieniu.