Film

Iberia

Dla wymagającego widza, chwilami monotonny.

"Iberia” Carlosa Saury to film niezwykły. Nie ma w nim fabuły i aktorów, zaś kamera nie wychodzi w ogóle w plener. Jest tylko muzyka i taniec.

Jeden z najwybitniejszych reżyserów hiszpańskiego kina zrealizował już kilka filmów inspirowanych muzyką (m.in. „Carmen”, „Tango”, „Flamenco”), lecz chyba w żadnym forma nie była tak oszczędna jak w ostatnim obrazie. Dodajmy, że Saura jest tu nie tylko reżyserem, lecz także scenarzystą i autorem scenografii. A można by jeszcze dodać, że poniekąd także dyrygentem, ponieważ na planie słuchali jego poleceń czołowi hiszpańscy pianiści, gitarzyści, pieśniarze oraz tancerze. Sądząc po efekcie, stworzyli dobrze rozumiejący się zespół.

Film jest ich hołdem złożonym Isaacowi Albenizowi (1860–1909), jednemu z twórców hiszpańskiej muzyki narodowej, autorowi kompozycji „Iberia”. Choć na ekranie pokazują się kolejno nazwy regionów, którym poświęcony jest utwór Albeniza, w kadrze nic istotnego się nie zmienia. Jest tylko scena, czasem sala prób z lustrami, a w nich sylwetki artystów, których widz podpatruje w chwili poszukiwania właściwej formy. A potem już taniec, którego urodę utrwalają kamery.

„Iberia” to film dla wymagającego widza, chwilami może nawet nieco monotonny, ale fascynujący. Poleciłbym go także naszym licznym fanom telewizyjnego „Tańca z gwiazdami” – zobaczcie, jak tańczą najprawdziwsze hiszpańskie gwiazdy.

  

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną