Film

Upiory historii

Surowy w swej prostocie film. Jak esej.

Jerzy Kawalerowicz rzadko sięga po formę wypowiedzi zbliżoną do dokumentu. Kiedy już to robi, osiąga efekty znakomite, czego dowodem zrealizowany 30 lat temu polityczny dramat „Śmierć prezydenta” (wydany właśnie na DVD) o tragicznym zamachu na Gabriela Narutowicza.

Surowy w swej prostocie film przypomina esej historyczno-sądowy, w którym zostają przedstawione różne argumenty skonfliktowanych stron: skrajnej nacjonalistycznej prawicy i liberalnej lewicy z okresu narodzin II Rzeczpospolitej. Gdy powstawał, był głosem upominającym się w komunistycznym państwie o demokrację. Krytycy, doceniając wybitną rolę Zdzisława Mrożewskiego jako pierwszego prezydenta wolnej Polski, pisali, że film jest jednym z nielicznych, a może jedynym rzeczywiście obrazem politycznym.

Oglądając go dziś, można odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się ponownie w tamtym świecie wolnej, dwubiegunowej Polski i odżywają wiecznie nierozwiązane spory. Z tą różnicą, że zamiast kul i fanatyka Eligiusza Niewiadomskiego (w tej roli Marek Walczewski), który 16 grudnia 1922 r. strzelił do Narutowicza, mamy obecnie szeroko reklamowane medialne nagonki.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ile tak naprawdę zarabiają pisarze? „Anonimowego Szweda łatwiej sprzedać niż Polaka”

Żeby żyć w Polsce z pisania, pisarz i pisarka muszą być jak gwiazdy rocka. Zaistnieć, ruszyć w trasę, ściągać tłumy. Nie zaszkodzi stypendium. Albo etat.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
13.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną