Historia, która łamie serca i wywołuje łzy. „Anora” – film, który dość niespodziewanie zdobył Złotą Palmę w Cannes – jest szalonym, opartym na szczerych uczuciach i prostych marzeniach melodramatem, a zarazem popularnym i rozrywkowym widowiskiem, przemycającym pod postacią współczesnej bajki o Kopciuszku gorzką pigułkę o prawdziwym życiu. Swoimi czterema poprzednimi filmami o prostytucji 53-letni Sean Baker walczył ze stereotypem moralnego dna upadłego środowiska. Podobnie jak „Red Rocket”, „Florida Project” czy „Mandarynka”, „Anora” też namawia do pozbycia się najgorszych skojarzeń z tą branżą, dekryminalizuje ją, upodmiotawia silnie zmotywowaną pracownicę seksualną zarabiającą na życie sprzedawaniem swojego ciała. Dzięki naturalności i niespożytej energii 25-letniej Mikey Madison (na fot. pośrodku), która brawurowo zagrała tytułową rolę, aż się chce wierzyć w szczęśliwy los, który tylko nieliczni wygrywają na loterii, fabuła jest niesiona siłą skrajnych emocji, podążając za jej niegasnącym optymizmem i humorem.
Anora, reż. Sean Baker, prod. USA, 139 min