Ukryta odwaga, przyczajony skandal
Recenzja filmu: „Love Lies Bleeding”, reż. Rose Glass
Mogła to być naprawdę świetna zabawa mieszająca surrealistyczną dzikość „Titane” z progresywnym przesłaniem „Thelmy i Louise”. Oczekiwania rosną w miarę pogłębiania stylistyki łączącej camp i neo-noir. Niestety wyobraźnia reżyserki Rose Glass zatrzymuje się w pół drogi, grzęznąc na obrzeżach tandetnej rozrywki podszywającej się pod coś bardzo, ale to bardzo niepokornego. Być może niektórzy widzowie temu ulegną, otrzymawszy to, na co czekali: lesbijski seks w wykonaniu Kristen Stewart i Katy O’Brian czy nie tak znowu odrażającą dozę przemocy z budzącym raczej śmiech obrazem rozłupywanej o kant stołu czaszki, żywcem przeniesionym z rasowego kina gore. Nie da się jednak ukryć, że czegoś w „Love Lies Bleeding” dotkliwie brakuje, mimo usilnych starań, by rzecz wyglądała na co najmniej tak artystowski odjazd jak u Lyncha i Tarantina razem wziętych.
Love Lies Bleeding, reż. Rose Glass, prod. Wielka Brytania, USA, 104 min