Film

Szara granica

Recenzja filmu: „Zielona granica”, reż. Agnieszka Holland

„Zielona granica”, reż. Agnieszka Holland „Zielona granica”, reż. Agnieszka Holland Agata Kubis
To gorzki obraz, który tak długo będzie uwierał, dopóki czegoś dobrego w tej sprawie nie zrobimy. Dopóki szczerze nie porozmawiamy.

Agnieszka Holland nakręciła „Zieloną granicę” m.in. po to, aby wyrazić niezgodę na traktowanie nielegalnych imigrantów na polsko-białoruskiej granicy jako piątej kolumny Putina i Łukaszenki. Podczas gdy prawicowa propaganda nazywa ich żywymi pociskami, oskarża o przemyt broni, materiałów pedofilskich itd., reżyserka stara się przywrócić im podmiotowość i godność. Wobec śmierci ciężarnych kobiet zamarzających w lesie z zimna, tragedii dzieci topiących się w bagnach, bezsilności osób próbujących przedostać się do zamienionej w twierdzę Europy, co z całą grozą zostaje przedstawione na ekranie – nie pozostaje obojętna.

Zrobiwszy wcześniej filmy poświęcone m.in. nazistowskim zbrodniom czy przemilczanemu przez świat hołodomorowi, dostrzega w tym (proroczo?) refleks totalitarnych potworności. Już pierwsze, barwne ujęcie Puszczy Białowieskiej, płynnie przechodzące w czarno-biały pejzaż kojarzący się z cmentarzyskiem, nie pozostawia złudzeń.

Zielona granica, reż. Agnieszka Holland, prod. Polska, Czechy, Francja, Belgia 2023, 147 mi

Polityka 39.2023 (3432) z dnia 19.09.2023; Afisz. Premiery; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Szara granica"
Reklama