Francuski mistrz popularnego kina idącego pod prąd masowym oczekiwaniom trochę przyzwyczaił widzów do tonacji serio, podejmując w ostatniej dekadzie (nie licząc immersyjnego „Petera von Kanta”) tzw. trudne tematy. Eutanazja, pedofilia w Kościele katolickim, prostytucja nieletnich – to tylko niektóre z nich. „Moją zbrodnię” też można śmiało zaliczyć do tego nurtu. Ozon wraca jednak tym filmem, poświęconym ambitnym kobietom próbującym rozbić szklany sufit patriarchatu, do bliskiej mu ironii, gatunkowej zabawy, przypominającej „8 kobiet” – jego największy hit. Wielopiętrowa farsa okrutnie naśmiewa się z przypisywanej paniom kokieterii, seksapilu, wdzięku wykorzystywanego przez nie jako broń przeciwko władzy sprawowanej przez dość naiwnych, lecz bezwzględnych mężczyzn.
Moja zbrodnia (Mon crime), reż. François Ozon, prod. Francja, 102 min