Film

Środek na ulotność

Recenzja filmu: „Asteroid City”, reż. Wes Anderson

„Asteroid City”, reż. Wes Anderson „Asteroid City”, reż. Wes Anderson Pop. 87 Productions/Focus Features / UIP
Pierwsze skrzypce bezdyskusyjnie należą się Andersonowi z wdziękiem i zręcznością prowadzącemu coraz liczniejszy gwiazdorski zespół.

Wymaganie by Wes Anderson nagiął się do reguł gatunkowych albo próba odczytywania jego filmów wyłącznie poprzez pryzmat tego, co zwyczajowo nazywa się akcją, prowadzi na manowce. Im bardziej klasycznych narzędzi interpretacyjnych się używa, tym szybciej rozsypuje się misterna układanka jego poetycko-ironiczno-szkatułkowej narracji. W dojrzałym okresie twórczości (niektórzy mówią o manieryzmie) reżyser coraz chętniej odchodzi od logiki przyczynowo-skutkowej, ufa swojej intuicji każącej mu redukować wątki do szybkiej wymiany zdań albo jednego ukradkowego pocałunku, całą zaś uwagę kierować na rozpraszające detale – skrupulatnie wymieniane przez wszechwiedzącego narratora, wtopione w tło wystylizowanej scenografii wyglądającej na wyciętą z kartonu przez uzdolnione dziecko. Strategia Andersona każe mu operować nastrojem wyczarowywanym z mieszaniny snów, dowcipnych wspomnień, fragmentów scen ukochanych filmów oraz jego pamięć delektującą się samym aktem tworzenia – antidotum na ulotność wszystkiego.

Asteroid City, reż. Wes Anderson, prod. USA, 105 min

Polityka 25.2023 (3418) z dnia 13.06.2023; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Środek na ulotność"
Reklama