Bajgiel ze wszystkim
Recenzja filmu: „Wszystko wszędzie naraz”, reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert
Film „Wszystko wszędzie naraz” pożycza fabułę z superbohaterskich komiksów, na pierwszym planie stawiając przeciętną kobietę, na której barkach spoczywa ciężar uratowania wszechświata przed zagładą. Przed Evelyn Wang, która wraz z rodziną prowadzi małą, wiecznie zadłużoną pralnię, staje zadanie pokonania złowrogiej Jobu Tupaki (Stephanie Hsu). By tego dokonać, Evelyn musi nauczyć się korzystać z doświadczeń swoich wcieleń z niezliczonych równoległych wszechświatów. Grająca główną rolę Michelle Yeoh jest jak zwykle wspaniała: traktuje swoją postać z należytym dystansem, nie odbierając jej ani siły, ani godności.
Na drugim planie błyszczą zaś Jamie Lee Curtis i Ke Huy Quan, którego z pewnością z dziecięcych ról pamiętają widzowie „Indiany Jonesa” i „Goonies”. A twórczy duet podpisujący się jako Daniels – przed laty nagrodzony w Sundance za reżyserię filmu „Człowiek-scyzoryk”, w którym Daniel Radcliffe grał pierdzące zwłoki – nie stawia przed sobą żadnych granic. I trzeba przyznać, że ich nowy film w jakimś stopniu spełnia obietnicę zawartą w tytule. Jest kinem akcji, science fiction, komedią o dysfunkcyjnej rodzinie, a jednocześnie parodią każdego z tych gatunków. Akcja rozgrywa się w wielu równoległych wymiarach: w jednym z nich bohaterowie mają parówki zamiast palców, w innym przybierają postać leżących (i filozofujących) pustynnych kamieni, a symbolem zagłady uniwersum jest tu, jak najbardziej dosłownie, bajgiel ze wszystkimi dodatkami.
Film Danielsów atakuje zmysły dźwiękiem, obrazem i montażem. Jest jednak równie pomysłowy, co pusty. Międzywymiarową odyseję bohaterki sprowadza do nieustającej serii potyczek i dość przeciętnych żartów. Co prawda łatwo dać się porwać tej wizji, o czym mogą świadczyć przeważające w amerykańskiej prasie bardzo pozytywne recenzje. Ale równie dobrze można poczuć się niczym rozglądający się bezradnie John Travolta w popularnym animowanym memie: niby jest tu wszystko, ale tak naprawdę nie ma nic. Albo przynajmniej nic, co uzasadniałoby wzmożony entuzjazm.
Wszystko wszędzie naraz (Everything Everywhere All At Once), reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert, USA, 139 min