Hasło „Kiedyś to było” należy do stałego repertuaru dziaderskich narzekań, ale po seansie „Bigbug” trudno z nostalgią nie spojrzeć wstecz na dorobek Jeana-Pierre’a Jeuneta. Niestety przeminęły czasy, kiedy w duecie z Markiem Caro tworzył wizjonerskie „Delicatessen” i „Miasto zaginionych dzieci”, a później – już solo – „Amelię”. W nowym filmie z okresu świetności pozostała jedynie surrealistyczna, utrzymana w jaskrawych barwach scenografia, za to wyparowały wdzięk, fantazja i poczucie humoru. Akcja toczy się bowiem w 2050 r., gdy świat jest uzależniony od robotów wykonujących wszystkie prace fizyczne i gospodarcze (ach, cóż za finezyjna metafora naszego uzależnienia od internetu i smartfonów!).
Bigbug, reż. Jean-Pierre Jeunet, 111 min, Netflix