Nawet gdyby amerykańska Akademia postąpiła nierozważnie i pominęła „Belfast” w finałowej rozgrywce oscarowej (ostatecznie zebrał siedem nominacji), nie zmieniłoby to faktu, że jest jednym z najpiękniejszych filmów sezonu. Do tej pory Kenneth Branagh konsekwentnie unikał wypowiadania się na ekranie w pierwszej osobie. W tym niezwykle osobistym dziele porusza tak czułe struny, że pęka serce. „Belfast” to kameralny dramat rodzinny utkany ze strzępków pamięci reżysera wracającego do kluczowych momentów dzieciństwa spędzonego pół wieku temu w Irlandii Północnej. Rozpadający się świat przedstawiony jest z perspektywy dziewięciolatka, który próbuje go jakoś ogarnąć po swojemu. Dzięki wyjątkowej grze Jude’a Hilla, który w zadziwiający sposób potrafi oddać zmieniającą się wrażliwość dziecka w nowej rzeczywistości, każda w zasadzie scena staje się areną walk o jego duszę.
Belfast, reż. Kenneth Branagh, prod. Wielka Brytania, 97 min