Chociaż duch Diego Maradony patronuje nowemu filmowi Paolo Sorrentino, rzecz poświęcona jest mitycznej podróży do krainy dzieciństwa. W „To była ręka Boga” opustoszały, tonący w nędzy Neapol lat 80. jest miejscem magicznym, zawładniętym przez skłócone ze sobą wielopokoleniowe rodziny, drobnych oszustów, milczących zakonników oraz zjawy ukazujące się ponętnym kobietom. Pogrążeni w depresji mieszkańcy żyją magią srebrnego ekranu i futbolu. Ich ulubioną rozrywką jest narzekanie na beznadziejną rzeczywistość, a kasandryczny ton znajduje dopełnienie w nadziei, że ich niewyraźny los uporządkuje przybywający z dalekiej Barcelony argentyński król piłki. Film jest zakamuflowaną biografią z okresu dojrzewania urodzonego i wychowanego w Neapolu Sorrentino. Jak wiele tego typu opowieści balansuje na granicy prawdy i zmyślenia, czerpiąc inspirację z żartobliwych wspomnień i wyobraźni.
To była ręka Boga (E stata la mano di Dio), reż. Paolo Sorrentino, 129 min (w Netflixie dostępny od 15 grudnia)