Filmowa uczta
Recenzja filmu: „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun”, reż. Wes Anderson
Od jednego z najbardziej oryginalnych amerykańskich reżyserów tym razem zamiast dowcipnie zakręconej historii o ekscentrykach otrzymujemy zbiór nowel wciśniętych w ramy konceptualnej opowieści o różnych obliczach dziennikarskiego obiektywizmu – jeśli taki istnieje. Akcja filmu osadzona jest w malowniczym, słynącym z monotonii i nudy, fikcyjnym miasteczku Ennui-sur-Blasé we Francji (do złudzenia przypominającym Paryż) i relacjonuje prace nad ostatnim wydaniem poczytnego magazynu w stylu „The New Yorkera”. Przypomina to odę na cześć słowa drukowanego, technik narracyjnych i dystansu, wygłaszaną osobiście przez ważnych redaktorów ubarwiających fakty czy dzielących się zwariowanymi anegdotami na temat biografii sławnych artystów, związków polityki i poezji oraz zaskakujących aspektów sztuki kulinarnej. Slapstick ściera się tu z komedią kryminalną, melodramatem, satyrą społeczną, a wyobraźnia okazuje się zawsze większa niż życie. Całość zanurzona jest w oparach surrealizmu, dzięki któremu smutno-wesoła twórczość Wesa Andersona sprawia wrażenie dziwnej, niepowtarzalnej, zachwycającej, słowem – wybija się na tle gatunkowego przeciętniactwa.
Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun (The French Dispatch), reż. Wes Anderson, prod. USA 2021, 108 min