Film

Dekonstrukcja Kane’a

Recenzja filmu: „Mank”, reż. David Fincher

„Mank”, reż. David Fincher „Mank”, reż. David Fincher Netflix
„Mank” nawiązuje do legendarnego pierwowzoru, tworząc coś w rodzaju jego lustrzanego odbicia.

Niewykluczone, że David Fincher urodził się po to, aby nakręcić ten film – przewrotny rewers „Obywatela Kane’a” odsłaniający nie tyle kulisy powstania arcydzieła Orsona Wellesa, co pychę i zepsucie hollywoodzkich elit. Nie dość, że scenariusz napisany przez jego nieżyjącego ojca przeleżał w szufladzie blisko 30 lat, to jeszcze Fincher wystylizował „Manka” tak, że wygląda na wyciągniętą z lamusa perłę starego kina. W każdym ujęciu, sposobie prowadzenia kamery, mozaikowej narracji przypominającej łamigłówkę, retrospekcjach i nagłych przeskokach czasowych „Mank” nawiązuje do legendarnego pierwowzoru, tworząc coś w rodzaju jego lustrzanego odbicia. Historię bajecznie bogatego tyrana, magnata prasowego Williama Randolpha Hearsta, który z idealisty stał się pod koniec życia zgorzkniałym, niekochanym przez nikogo dziwakiem, oglądamy oczami Hermana J. Mankiewicza, alkoholika rzucającego obraźliwe uwagi pod adresem szefów wytwórni, za co go wiecznie zwalniano z pracy.

Mank, reż. David Fincher, 131 min, Netflix

Polityka 50.2020 (3291) z dnia 08.12.2020; Afisz. Premiery; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Dekonstrukcja Kane’a"
Reklama