Wielki prowokator, skandalista i specjalista od szargania narodowych świętości we Włoszech nakręcił film o człowieku honoru, czyli Tomasso Buscetcie, pierwszym wysoko postawionym mafioso, który wsypał swoich kumpli w największym procesie, jaki włoski wymiar sprawiedliwości wytoczył mafii sycylijskiej – w Palermo w 1986 r. Po „Witaj nocy” – opowieści o porywaczach i zabójcach Aldo Moro czy kontrowersyjnej biografii Mussoliniego („Zwycięzca”) można się było spodziewać, że Marco Bellocchio sięgnie w końcu i po tę historię w nie mniej radykalny sposób zmieniającą bieg włoskiej polityki. Ale że powstanie aż tak widowiskowy i przemawiający do wyobraźni masowego widza film?
Centralną figurą „Zdrajcy” jest oczywiście Buscetta, wspaniale grany przez Pierfrancesco Favino. A ściślej mówiąc – jego obciążone licznymi zbrodniami sumienie, które bohater stara się wybielić. Z punktu widzenia Buscetty chodzi o wierność niepodważalnym mafijnym zasadom w starym stylu – sprzed epoki, gdy zorganizowana przestępczość wzięła się za handel heroiną. Wtedy honor i dyscyplinę zaczęto rozumieć trochę inaczej. Film stara się jednak zburzyć legendę włoskich bossów mafii. Dość wiernie, w kronikarski niemal sposób odnotowuje złożony proces kruszenia zatwardziałego gangstera, lecz przy okazji naświetla też szereg innych cech jego intrygującej osobowości: dumę, a przede wszystkim obsesyjną chęć zemsty. Pokazuje zdolność maskowania się i przeobrażania, przydatną, kiedy mafia wyznaczyła nagrodę nie tylko za jego głowę, ale także wydała wyroki na jego rodzinę i wszyscy mu bliscy musieli tak jak on się ukryć albo zmienić tożsamość.
Zdrajca (Il traditore), reż. Marco Bellocchio, prod. Włochy, Brazylia, Francja, Niemcy, 152 min