Stany Zjednoczone Bogaczy
Recenzja serialu: „Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty”, reż. Lisa Bryant
Bohaterem czteroczęściowego dokumentu Netflixa jest Epstein, bogacz oskarżany o trwający kilkadziesiąt lat proceder molestowania nieletnich i stanie na czele siatki pedofilów i handlarzy żywym towarem. Są nimi też jego ofiary, których życie zmienił w koszmar – poznajemy dobrze kilka z nich. Ale przede wszystkim jest nim Ameryka, kraj, w którym bogactwo (zdobyte w niewyjaśnionych okolicznościach), wpływowi znajomi i fundowanie kampanii wyborczych zapewnią bezkarność każdemu zboczeńcowi i przestępcy. A demokracja, prawo, sprawiedliwość? Są dobre dla frajerów.
Jak pokazał Amerykanom prokurator Acosta, idąc w 2008 r. – w tajemnicy i mimo zeznań wielu ofiar i detalicznego śledztwa policji z Florydy – na układ pozwalający Epsteinowi na dalsze komfortowe gwałcenie dziewczyn. I Donald Trump, mianując Acostę sekretarzem pracy. Jego rezygnację wymusiła dopiero w ubiegłym roku opinia publiczna, po tym jak na fali #MeToo sprawa ruszyła na nowo. Dawni przyjaciele – od Trumpa przez Billa Clintona po księcia Andrzeja – zaczęli się wypierać znajomości z milionerem. A potem Epstein nagle i w niewyjaśnionych okolicznościach popełnił samobójstwo w areszcie; kamery nie działały, świadków brak. Zjednoczone Stany Bogatych i Wpływowych, Którzy Mogą Wszystko. A może mogli?
Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty (Jeffrey Epstein: Filthy Rich), reż. Lisa Bryant, Netflix, 4 odc.