Wysokie ciśnienie
Recenzja filmu: „Nieoszlifowane diamenty”, reż. Benny i Josh Safdie
Atmosfera niczym z „Fargo” – zadłużony po uszy sprzedawca biżuterii, a przy okazji oszust z Diamond District w Nowym Jorku, który jest również nałogowym hazardzistą i pasjonatem koszykówki, podejmuje rozpaczliwe działania, by spłacić ścigających go wierzycieli. Nie wiadomo, o jaką konkretnie sumę chodzi, bo gdy jeden windykator z mafii znika, zaraz pojawia się następny, a gdy wreszcie nadarza się okazja zarobienia naprawdę dużych pieniędzy i pozbycia się raz na zawsze wszystkich kłopotów, górę bierze dusza pokerzysty. Tempo „Nieoszlifowanych diamentów” jest równie szybkie, co tempo zawierania interesów przez spanikowanego bohatera i zaciągania nowych długów z pieniędzy należnych komuś innemu. Kamera nie odstępuje go ani na krok. Stale przed kimś uciekający, zbierający niezłe bęcki Adam Sandler (po „Lewym sercowym” to jego druga koronna rola) ma okazję sprawdzić się w tylu różnych sytuacjach, że starczyłoby na serial. Fabuła zawiera dodatkowo rozbudowany wątek osobisty, dopełniający paranoiczny obraz rozsypującego się jak domek z kart życia nieszczęśnika. Doceniając wysoki poziom aktorstwa, walory scenariuszowe oraz reżyserię braci Safdie, trzeba też zauważyć, że film stanowi – osadzoną w środowisku amerykańskich Żydów – bolesną i oszałamiającą metaforę absurdalnej pogoni za bogactwem.
Nieoszlifowane diamenty, reż. Benny i Josh Safdie, Netflix, 135 min