Wbrew wszelkim prawidłom Hollywood Disney dał twórcom „Krainy lodu” aż sześć lat na przygotowanie kontynuacji filmu, który dla współczesnego młodego pokolenia był fenomenem porównywalnym chyba tylko do „Gwiezdnych wojen” w latach 70. Pomijając niesamowity wynik w kinach i miliardy dolarów, jakie płynęły do Disneya ze sprzedaży wszystkiego, na co dało się nakleić twarze bohaterów filmu, Elsa stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii popkultury i symbolem siły kobiet. Jej „Let It Go” przez lata od premiery „Krainy...” brzmiało wciąż niezwykle silnie.
Czytaj także: Nowi bohaterowie dziecięcej wyobraźni
Bezpieczna „Kraina lodu”
Stąd rozczarowanie po seansie „Krainy lodu 2”. Rozczarowanie nie do końca uczciwe, bo film jako samodzielny broni się całkiem nieźle, w żaden sposób nie spełnia jednak oczekiwań, jakie narosły przez lata od premiery pierwszej części. To bardzo zachowawczy, „bezpieczny” sequel, rozszerzający wprawdzie świat i rozbudowujący historię Anny i Elsy, zwłaszcza ich przeszłość, ale nieopierający się na żadnej uniwersalnej historii, na niczym tak silnym jak opowieść o siostrzanej miłości w pierwszej „Krainie”.
Dostajemy klasyczną fabułę z rodzaju: „znajdź artefakt”. Bohaterowie zauważają, że dzieje się coś dziwnego, widzą, że kryje się za tym jakaś tajemnica i zagrożenie dla ich bliskich, ruszają więc do tajemniczej krainy, gdzie szukają kilku kolejnych rzeczy. Po drodze okazuje się, że wszystko to ma związek z ich przeszłością. Nowa podróż będzie jednocześnie odkrywaniem prawdy o sobie. To wszystko już było, w wielu iteracjach.
Czytaj także: Piractwo kwitnie po premierze Disney+
Musical dobry, gorszy sequel
Oczywiście, film stara się przywołać emocje takie jak w pierwszej „Krainie…”, robi to jednak dosyć topornie. W fabułę wpleciono kilka niezwykle emocjonalnych scen, szokujących wręcz. Ale wydają się zaprojektowane niejako z obowiązku, nie dlatego, że historia tak prowadziła scenarzystów, ale dlatego, że trzeba było coś wpleść w fabułę, bo tak ustalono na zebraniu zespołu.
Prawdziwą zmianą w „Krainie lodu 2” pozostaje więc wyłącznie to, że tym razem otrzymujemy w zasadzie musical. Owszem, już wcześniej bohaterowie byli dosyć rozśpiewani, ale tu muzyki jest jeszcze więcej. Co daje dobry efekt, ożywia historię, a przy okazji staje się wymówką dla przemycenia kilku nawiązań dla starszych widzów (Sven i jego piosenka).
Zważywszy że „Kraina lodu 2” bynajmniej nie jest kręconym w pośpiechu sequelem olbrzymiego hitu, ale filmem pisanym i tworzonym przez ładnych kilka lat, aż dziw bierze, że dostaliśmy „tylko” tyle. Poprawnie, ale niedostatecznie.
Kraina lodu 2, reż. Jennifer Lee, Chris Buck, prod. USA, 103 min
Czytaj także: Keira Knightley zakazała córce oglądania bajek Disneya