Na pytanie, czy „Irlandczyk” jest tak udany, jak sugerują komplementy, którymi go obsypano, odpowiedź brzmi: jest znacznie lepszy! To najwybitniejsze osiągnięcie Martina Scorsesego (rozmowa na s. 80) od czasu „Chłopców z ferajny” – swoisty rewers tamtego filmu, też o człowieku uwikłanym w zdradę i zbrodnię. W „Irlandczyku” mafijny kiler grany koncertowo przez Roberta De Niro niczego nie musi udawać, zabijanie staje się dla niego codzienną profesją wykonywaną bez żadnych emocji. Lecz gdy krwawa, 50-letnia epopeja dobiega końca, nieoczekiwanie zaczyna wreszcie coś czuć, choć – jak twierdzi jego spowiednik – może należeć do tego typu ludzi, co żałują, nie wyrażając żalu.
Irlandczyk (Irishman), reż. Martin Scorsese, prod. USA, 210 min (Netflix od 27 listopada)