Monika (Julia Odzimek) bardzo chce się dostać na Hawaje, bo wierzy, że tam pojechała jej babcia, która w rzeczywistości nie żyje. A Dawid (Leo Stubbs), który mieszka w domu obok, przygarnia kotkę, nazywa ją Zuzia i wyobraża sobie, że to w nią zamieniła się jego nieobecna młodsza siostra, za którą on wciąż bardzo tęskni. Dzieci znajdują na strychu magiczny zegar i liczą, że z pomocą Skoczka Czasu (Dawid Ogrodnik), Kelnera (Magdalena Cielecka) i Pożeracza Dni Tygodnia (Witold Dębicki) mogłyby jakoś odnaleźć swoich bliskich. Wyobraźnia pomaga więc obojgu w radzeniu sobie z żałobą. „Dzień czekolady”, ekranizacja książki Anny Onichimowskiej, łączy wątki magiczne z łagodnym podejściem terapeutycznym. Reżyser i scenarzysta Jacek Piotr Bławut unika nachalnego dydaktyzmu, właściwie nie podsuwa odpowiedzi. Buduje tylko estetyczny, przyjazny świat: dwa rodzinne stare domy w lesie, między którymi sennie sunie kamera. Ponieważ jednak poruszane przez Bławuta zagadnienia nie należą do łatwych albo takich, które dzieci zazwyczaj zajmują, więc pojawia się wątpliwość, czy to na pewno jest kino dla nich? Wydaje się, że nie. To film bardziej skierowany do ich martwiących się rodziców, tyle że magiczne podejście do procesu żałoby do nich już nie trafi.
Dzień czekolady, reż. Jacek Piotr Bławut, prod. Polska 2018, 75 min