Film

Za jakie grzechy?

Recenzja filmu: „Gotti”, reż. Kevin Connolly

Niezła rola Johna Travolty nie ratuje złego filmu. Niezła rola Johna Travolty nie ratuje złego filmu. May Fly / materiały prasowe
Za porażkę odpowiada reżyser Kevin Connolly.

Nawet John Gotti, który kierował potężnym amerykańskim syndykatem przestępczym i zlecił egzekucje niezliczonych ofiar, nie zasługuje na takie potraktowanie. A John Travolta, któremu ewidentnie zależało na tym filmie i nieźle Gottiego zagrał, nie zasługuje na tak koszmarną reżyserię. Za porażkę odpowiada reżyser, Kevin Connolly (E z „Ekipy”, niemądrego serialu HBO), który podjął sporo wątpliwych decyzji: ścieżkę dźwiękową zbudował dla niego Pitbull, kiczowaty latynoski raper, który niezłomną fascynację brzmieniem organów kościelnych z taniego keyboardu łączy tu z piosenkami Arethy Franklin czy Pet Shop Boys. Zaś scenariusz napisali dla Connolly’ego Lem Dobbs i Leo Rossi na podstawie niezakwestionowanych informacji z książki Johna Gottiego Juniora.

Gotti, reż. Kevin Connolly, prod. Kanada, USA, 112 min

Polityka 36.2018 (3176) z dnia 04.09.2018; Afisz. Premiery; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Za jakie grzechy?"
Reklama