Po tym jak AMC dało telewizji „Breaking Bad”, „Mad Men” czy szalenie popularne „The Walking Dead”, stacja zaczęła stawiać na produkcje dokumentalne. W tym roku pojawiła się seria „Robert Kirkman: Nieznana historia komiksu”, a w cyklu AMC Visionaries wkrótce Eli Roth opowie o horrorze. Będzie też serial o rapie; najnowszą odsłoną jest natomiast „Historia science fiction” opowiedziana przez Jamesa Camerona. Reżyser „Avatara” i „Terminatora” w sześciu odcinkach – tematycznie poświęconych m.in. sztucznej inteligencji, obcym czy podróżom w czasie – wraz ze swoimi gośćmi próbuje zrozumieć, jaka była i jest rola SF, dlaczego potrzebujemy fantastyki naukowej i co symbolizują najważniejsze z tych opowieści. Odwołuje się tu do klasyki kina, ale i do literatury, w tym „Solaris” Stanisława Lema. Znawcy będą utyskiwać, że ledwie po godzinie na każdy z wybranych tematów to nie tyle dyskusja, co wstęp do niej, i faktycznie uczucie niedosytu jest spore. Ale chyba tylko dlatego, że Cameron naprawdę solidnie przyłożył się tu do swojej pracy – pociągnął za wszystkie sznurki, ściągając do studia całe rzesze gwiazd kina i literatury SF, od George’a Lucasa, Stevena Spielberga czy Ridleya Scotta po Teda Chinga, Kena Liu i Nnendi Okorafor. Wyszło doskonałe wprowadzenie do fantastyki naukowej, zwłaszcza tej filmowej i serialowej.
James Cameron: Historia science fiction, AMC, premiera 7 maja o godz. 21