Seks i inne demony
Recenzja filmu: „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”, reż. Maria Sadowska
Kolejny film biograficzny producentów i scenarzysty hitowych „Bogów” o Zbigniewie Relidze, tym razem z Marią Sadowską za sterami, i znów szansa na rekord frekwencyjny. Temat jest podobny – PRL, ogólny nastrój pod tytułem „nie wolno” i „nie da się”, oraz bohater, który walczy z zakazami, z inercją i zmienia świat. Słynną seksuolożkę Michalinę Wisłocką – w fantastycznym wykonaniu Magdaleny Boczarskiej – poznajemy w latach 70., gdy już jako znana lekarka i autorka poczytnych rubryk w prasie kobiecej walczy o wydanie „Sztuki kochania”. Sprzedany dotąd w 7 mln egzemplarzy bestseller był blokowany zgodnie przez partię, Kościół i męskie środowisko ginekologów. Pokazywane w komediowym stylu filmów Barei sceny kłótni wygadanej Wisłockiej z tymi trzema patriarchalnymi siłami przeplatane są opowieścią o życiu bohaterki. O tym, jak z dziewczyny, która nie przepadała za erotyczną sferą życia, stała się guru seksu dającego przyjemność i budującego poczucie bliskości. W tych scenach twórcy nie boją się melodramatu, pokazują trudne związki, w które Wisłocka wchodziła, i cenę, jaką płaciła za niezależność i realizację misji wyzwalania ludzi z zabobonów czy poczucia winy. Film, który jeszcze niedawno mógłby być odebrany jako wciągający, zrealizowany z dbałością o realia, historyczny obrazek na pikantny temat, dziś, w dobie konserwatywnej kontrrewolucji, skierowanej szczególnie w kobiecą wolność i seksualność, staje się wypowiedzią polityczną. Ważną, bo bardzo ludzką.
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej, reż. Maria Sadowska, prod. Polska, 117 min