Film

Aladyn w supermarkecie

Recenzja filmu: „Nowe przygody Aladyna”, reż. Arthur Benzaquen

Kev Adams jako nowy Aladyn Kev Adams jako nowy Aladyn materiały prasowe
Nie jest to kanoniczna historia Aladyna znana z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, ale kino dziecięce już od dawna swobodnie traktuje arcydzieła literatury.

Drogie dzieci, kiedy film się zaczyna, możecie mieć wrażenie, że pomyliłyście sale kinowe, ale proszę, nie wychodźcie – za chwilę pojawi się na ekranie Aladyn i całe towarzystwo, z sułtanem, dżinem i piękną księżniczką włącznie. W prologu mamy natomiast scenki z supermarketu w okresie przedświątecznym i dwóch cwaniaczków w rolach disneyowskich Mikołajów. Przez przypadek jeden z nich znalazł się w kąciku dla dzieci – są takie we współczesnych sezamach – które nudząc się w oczekiwaniu na robiących zakupy rodziców, domagają się od niego bajki. Wprawdzie niektóre wolałyby Śnieżkę, ale Mikołaj najprawdopodobniej więcej zapamiętał z opowieści o Aladynie. Więcej nie znaczy, że dużo. Nie jest to narracja płynna, słuchacze mu przerywają, on sam najchętniej skończyłby występ, lecz szef piętra grozi zwolnieniem, więc dalej opowiada, coraz bardziej improwizując.

Nowe przygody Aladyna, reż. Arthur Benzaquen, prod. Belgia/Francja, 107 min

Polityka 35.2016 (3074) z dnia 23.08.2016; Afisz. Premiery; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Aladyn w supermarkecie"
Reklama